Forum Warhammer PBF Strona Główna Warhammer PBF
Fabularna gra wyobraźni osadzona w realiach Starego Świata
 
RejestracjaRejestracja
POMOCPOMOC FAQFAQ SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 
"O artyleryji słow kilka... "

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Warhammer PBF Strona Główna -> O samej grze
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dymitri Irytovicz



Dołączył: 20 Gru 2009
Posty: 188

PostWysłany: Pon Sty 18, 2010 11:59    Temat postu: "O artyleryji słow kilka... " Odpowiedz z cytatem

O artyleryji słów kilka, to jest krótka acz treściwa rzecz o działach i inszej broni ogniowej, czyli jak załadować, transportować i oporządzać działo, a takoż ich typy, pióra magnificus et generous, a tudzież nobilis Pana Aleksandra Borysowa Dymitrovicza, rotmistrza petyhorskiego i ogniomistrza artylerii, przy wielkiej pomocy Jego mościa hrabiego Reinharda von Kriega, imperialnego wielmoża i inżyniera, spisana Die 21 Vorhexen 2489, a drukiem wydana Die 18 Jahrdrung 2492.

O typach dział wszelakich, czyli co jest kartuana, a co oktawa.



Dzieło swe krótkie, acz treściwe chciałbym rozpocząć od działa najbardziej powszechnego i najczęściej spotykanego, to yest kartuany. Działo jest to średnie, choć nie oznacza to jego kaliber, ni rozmiarów, ani też siły rażenia. Są wszak armaty takie jak notszlangi, które mniejszy kaliber mają i w swej wadze są szczuplejsze, a daleko dalej pocisk niosą. Średnia toteż bierze się z tego, że jest podsumowaniem cech wszelakich, łącznie z kosztami odlewu, a takoż i wagą.
Powszechność owego działa spowodowała, że najwięcej artylerzystów ma z nią doświadczenie, to też jest i najszybsza w obsłudze i przeładunku. Nie jest zbyt ciężka, toteż można często zmieniać pozycje i przemieszczać się z nią na bliskie odległości bez zdejmowania z łoża.
Dobrze wyszkolona załoga może wystrzelić zen raz na minutę. Zasięg owego działa, podczas którego czyni szkody to sześćset metrów nowej miary. Do owej granicy pocisk ma jeszcze tyle mocy by po uderzeniu w ziemie koziołkować i niszczyć wszystko na swej drodze.
Dobrze ustawiona i wymierzona kartuana może strzelać od jednego do trzech kilometrów nowej miary, jednak zbyt wielki rozrzut i odległość nie pozwala na ogień ciągły.
Owe działa są narzędziami do niszczenia piechoty. Ma duże zastosowanie w defensywie. Bowiem gdy kula uderzy w ziemi koziołkuje i zmiata wraz ze sobą kolumnę przeciwników. Wróg wtedy musi się ustawić w szerokie i cienkie linie, co pozwala kawalerii na łatwy atak z flanki.
Kartuan zgrupowanych w pluton jest pięć i tyleż samo jest artylerzystów przy każdym dziale.

Kolejnym działem wartym omówienia jest notszlang. Jest to działo ekstraordynaryjne, bowiem balansuje między ciężkim i średnim. Niektórzy inżynierzy twierdzą, że to działo ciężkie, inni, że średnie, a jeszcze inni tworzą nową grupę półciężką zwaną. Lufy ich są dłuższe, choć smuklejsze, toteż posyłają kule mniejszego kalibru na większe odległości. Jakie jest ich zadanie? Kiedy wojsko ustawi się bezpiecznie poza zasięgiem broni dystansowej wroga następuje nieprzyjemna sytuacja, w której albo jeden albo drugi musi zaatakować. Notszlangi pozwalają celnie palić nawet do czterech kilometrów, ich zasięg szkodliwy, choć mniej celny, to granica siedmiu, więc te armaty pozwalają godzić w przeciwnika, mozolnie powoli wykrwawiać go zmuszając do zmiany planów i do rozpoczęcia ataku. Cóż, w końcu nie może sobie pozwolić na stanie bez końca i tracenie ludzi pod diabelsko celnym ogniem notszlangów W końcu ludzie by się adwersarzowi skończyli, więc nacierać musi.
Dobrze wytrenowana załoga oddaje celny strzał co mniej więcej dwa i pół minuty, jako że to działa precyzyjne potrzebują też precyzyjnego naprowadzania. Określa się je mianem „ekstraordynarnych” jako że mają dłuższą lufę do przewidzianego kalibru, a to zaś znaczy, że trzeba je dokładniej czyścić i uważać z prochem.
Są trudniejsze w produkcji i obsłudze niż kartauny. Jeden pluton składa się z dwóch notszlangów obsługiwanych przez siedmioro ludzi każdy. To kluczowy element każdej nowoczesnej batalii. Gdy wróg przygotował się do defensywy, najgorszą dlań rzeczą, jest zmusić go do ofensywy, a to właśnie czynią notszlangi – psują plany. To postrach każdego jenerała widzieć te armaty po stronie wroga, choć zazwyczaj nie widzi się ich aż ni stąd ni zowąd jakaś kula nie padnie w środek oddziału piechoty, który zdawałoby się stał w bezpiecznej odległości.

Drugie najważniejsze działo w armii, jeśli mowa o pełnionej funkcji to kolubryna. Nie śle pocisków tak daleko i celnie jak notszlang, lecz w zamian siłą ognia nadrabia straty owe straty w zasięgu. Skutecznie razi do dwóch kilometrów zwykłymi kulami, z taką mocą, że używa się jej do robienia wyłomów w murach. Kolubryny piechurzy boją się niczym ognia. Nie dlatego, że jest armatą o dużej mocy, ale że jest pierwszą z serii armat o zróżnicowanej amunicyji. Kaliber pozwala na załadowanie doń bomb, które po wystrzeleniu mogą wylądować w maszerującej kolumnie i eksplodować rozrywając piechotę na strzępy, co nie jest zbyt pociesznym losem dla wojaka. Kolubryn używa się także, do słania podobnych bomb za mury miast, podpalania budynków, choć do tego raczej używane są haubice. Kolubryna to także możliwość załadowania monstrualną ilością kartaczy, to yest małych kul muszkietowych, które po odpaleniu działa, z wielką mocą wylatują z lufy rozpraszając się i na dystansie mniej więcej dwustu metrów, pod kątem rozchodzenia około czterdziestu stopni, ścinają wszystko co żywe. Dlatego pierwszą rzeczą jaką ustawia się podczas walk w mieście za barykadą jest kolubryna wypchana kartaczami. Ktokolwiek rozłamie barykadę, ugrzęźnie w masie szczątków i krwi, w który zmieni się jakaś przypadkowa ulica. Niestety. Kolubryny są ciężkie, ich waga jest okrutna, trud takie monstrum przetoczyć, a to znaczy, że kolubryna potrzebuje często aż dziewięciu ludzi do obsługi. Podobnie jak Notszlangi, kolubryny widzi się w plutonach po dwie armaty w jednym.Wielkim minusem yest to czas przeładunku, zabierający nawet od trzech do pięciu minut. Cokolwiek by nie powiedzieć, siła ognia i wyrządzanie straty rekompensują ten niedostatek.

Kolubryna Powójna to większa, cięższa i potężniejsza wersja kolubryny, podobna w obsłudze, ma nieco mniejszy zasięg i pogorszoną celność z racji rozmiaru pocisku. To działo powstało z racji potrzeby załadowania jeszcze większych bomb lub jeszcze większej ilości kartaczy. Często używana przy niszczeniu murów, wież, otwierania bram.
Podwójne Kolubryny to broń nadstandardowa, co znaczy, że jest robiona na specjalne zamówienia, droga, ciężka i nie jest częścią większego plutonu. To działo jest samodzielną jednostką i potrzebuje aż piętnastu ludzi do obsługi! Jest potworna w obsłudze, wymaga ciągłego chłodzenia, to yest polewania wodą i nie lada silnych mężczyzn do ładowania i czyszczenia lufy.
Oddaje strzał z doświadczoną załogą co mniej więcej pięć do nawet dziesięciu minut. Czasami, po wielu wystrzałach musi odstać i się schłodzić naturalnie. Gdy się przegrzeje za bardzo, nie należy jej od razu wodą polewać, jako że nagły skok temperatur może doprowadzić do pęknięcia żeliwa.
Ta armata ma bardzo ważną właściwość, sama jej obecność, straszliwy huk jaki towarzyszy wystrzałom, sprowadza panikę na przeciwnika, a przynajmniej mistrzowsko łamie morale. Gwizd nadlatującej kuli o tych rozmiarach jest ciężki, niski, a jej uderzenie w grunt wyrywa z ziemi fontannę gleby, zostawiając szerokie żleby. Ziemia przy tym drży straszliwie i nawet jeśli kula nie trafiła w oddział, to wstrząs wywołany impaktem przewraca maszerujących najbliżej miejsca uderzenia. Odłamki, kamienie, żwir, pod ciśnieniem napierającego ołowiu, strzelają spod kuli jak ołowiane pociski z muszkietu, więc nawet jeśli działo nie trafi, a uderzy w kamienisty teren, najprawdopodobniej mnóstwo zginie od samych odłamków i należy mieć to na uwadze.
Półkolubryna, jak sama nazwa wskazuje yest lżejsza od kolubryny, jest produkowana do pełnienia tych samych zadań, lecz szybciej i z zamierzenia na bliższą odległość, gdy wróg już w pobliżu. Nazywa się bękarcią, ponieważ skrócono jej lufę, by ułatwić ładowanie, czyszczenie i ostrzał, dzięki czemu świetnie wspiera piechotę w bliskim starciu.
Działo jest też podstandardowe, czyli produkowane masowo, bo zawsze jest na nie zapotrzebowanie do uzbrajania fortyfikacji, a nawet pomniejsi możnowładcy kupują je od ludwisarzy by uzbroić swoje zamczyska i dwory. Nadstandard zatem oznacza, że jeśli działo zostanie uszkodzone, bardzo trudno będzie je naprawić, czy sprowadzić nowe bo i nie każdy ludwisarz ma wytapiarki tak duże, albo taki zapas żeliwa czy spiżu. Standard oznacza, że wystarczy taką zamówić, a zostanie w normalnym czasie wytopiona, wytoczona i odprawiona. Zaś podstandard oznacza, że armatę można łatwo dostać, chociażby rekwirując ją z jakiegoś zamczyska.
Ciska kartaczami szybciej, bomby też śle na około dwa i pół kilometra celnie, zaś do czterech rozbija warowne konstrukcje. Jako, że skrócono jej lufę, można ją załadować od półtorej do dwóch i pół minuty. Łatwiejsza w przetaczaniu i operowaniu. Każdą obsługuje szóstka ludzi, trzy takie armaty tworzą pluton.

Oktawa, to yest niewielkie działo polowe, służące raczej do wsparcia. Jest lekkie, łatwo je przetaczać i może być obsługiwane nawet przez dwójkę ludzi. Nie operuje w zwartych, większych zgrupowaniach, w zasadzie działonowi wraz ze swoją armatą to jednostki samodzielne. Jakie jest zadanie oktaw? W każdej armii jest ich dosyć dużo i zasilają te odcinki linii obronnych, gdzie koncentrowane jest natarcie wroga. Ponieważ są lekkie, łatwo można je przetoczyć z jednego miejsca w drugie. Gdy dowódca uzna, że na jednej flance odparto wroga, zaś jego siły szykują się na uderzenie po drugiej stronie, kilka oktaw można szybko tam przeprowadzić. Często posilają artylerię większą. Gdy większe kolubryny biją na duży dystans, oktawy można ustawić w linii i gdy nadjedzie wróg, można go zalać ogniem z linii przykładowo dziesięciu oktaw. Jako, że są łatwe w przeładowaniu, mogą oddawać salwę co minutę z doświadczoną obsługą. Łatwo i tanio je produkować, łatwo przeszkolić kanonierów do ich używania.
Idealne do walk w mieście, obstawiania mniejszych fortów, łatwe w transporcie.

Haubica, lub też jak to w Imperium zwają Howitzer, to już typowo oblężnicza broń, wyparła przestarzałą bombardę. Haubica jest mniejsza i niezbyt celna, ma krótką lufę, za to szeroką i śle pociski po wysokiej paraboli. Nie strzela kulami ołowianymi, ale dużymi bombami często wypchanymi kulami muszkietowymi lub pęcherzami nafty. Ma za zadanie przestrzeliwać pociski nad murami czy fortyfikacjami polowymi i powodować eksplozje, wzbudzać panikę, podpalać domostwa w atakowanym mieście, zmuszać ludzi do gaszenia. Mało celna, lecz nadrabia skutecznością pocisku i działa jedynie na daleki dystans, od jednego do trzech kilometrów. Pocisk upadający w obozie wroga, lub gdzieś między jego kompaniami, wybucha posyłając w każdym kierunku małe odłamki, dziesiątki kul zmiatając nieszczęśników znajdujących się najbliżej.
Trudna w obsłudze, ale idealna do wyniszczania zasobów ludzkich przeciwnika i podpalania miast. Niestety wymaga dobrze przeszkolonej załogi, jest ciężka, nie można łatwo jej przetaczać, wymaga siły przy ładowaniu, czyszczeniu lufy, pożera proch niczym jakaś bestyja, legendarny smok. Haubice to także samodzielne jednostki. Każda potrzebuje około sześciu ludzi do obsługi. Wytrawni kanonierzy potrafią wysłać porządną bombę co mniej więcej pięć minut.

O amunicyji rodzajach, czyli do oktawy szrapneli nie ładuj.

Słów kilka, które tu zawarte będą, traktuje o amunicyji wszelakiej, która do każdej armaty pasuje. Wyjątkiem yest kolubryna i haubica, do których jeszcze inne dziwności ładować można.

Ołowiane kule, niczym chłopi są proste, ciężkie ,a kruszą skały jeśli miotane na odpowiednią odległość. Mają tą cechę, że odbijają się od gruntu, nawet do trzech razy i ścinają to co na drodze przelatując przez korpusy, odrywając torsy od bioder, pozbawiają nóg i głów, lecz tylko w linii prostej. Może się to zdawać niewiele, ale fakt, że mogą razić na dalekich odległościach oznacza przymus wroga do ruszenia się z miejsca, a także mnóstwo czasu na przebrnięcie od swoich pozycji, do stanowisk linii ostrzału. Przy założeniu, że wróg ma do przejścia dwa lub trzy kilometry i za każdym razem, co jedna do pięciu minut, obrywa nawet jedną kulą (zabijającą z trzech - pięciu żołnierzy), to ma dwa wyjścia: albo biec szybko te kilka kilometrów by nie dać się trafić, albo maszerować i tracić ludzi. Tylko kto po przebiegnięciu dwóch kilometrów w zbroi dobrze walczy? Rola kul armatnich może się zdawać niewielka, ale w rzeczywistości zmiękcza wroga na dystans na tyle, że gdy ten staje przed właściwą armią, albo jest zziajany i opada z sił, albo już stracił trzydzieści procent stanu oddziału.

Kartacze, to yest najczęściej kule muszkietowe ładowane garściami do lufy i wystrzeliwane gdy wróg już blisko. Salwa kartaczy rozchodzi się na niemal wszystkie strony, pokrywając najbliższe kilka do nawet kilkuset metrów czymś co można by było określić wachlarzem. Tak wygląda pole rażenia. Salwa kartaczy potrafi zatrzymać tuż przed linią defensywy pełną szarżę konnicy, i dosłownie wybić cały oddział pierwszą salwą. Niestety kartacze mają krótki zasięg, to amunicja zaporowa, gdy wróg jest naprawdę blisko.

Przy kolubrynach używa się kartaczy i zwykłych kul, ale są też inne pociski, którymi tylko tego typu działa mogą strzelać, a te pokrótce opiszę.

Bomby, to yest proste ołowiane kule, lecz puste w środku, przypominające raczej skorupy. Wypycha się je prochem bardzo drobno zmielonym, który yest wtedy bardzo wybuchowy, taką mieszanką nie nabija się muszkietów czy dział, ponieważ zbyt szybko się spala, zbyt szybko zamienia w błyskawicznie rozprężający się gaz i muszkiet lub armata podobnym prochem wypchana najprawdopodobniej eksplodowałaby.Taki proch więc, stosować można tylko na podsypkę lub do bomb właśnie. Na potrzeby bomb, proch mieli się bardzo długo, i godzinami uciera w moździerzach by był tak drobny jak cukier puder, a może nawet drobniejszy. Tak wypchaną bombę uzbraja się w lont, którego nie trzeba podpalać, jako że wyziew gorących gazów z lufy go podpali. Bomba z racji odrobinę nieregularnego kształtu ma mniejszy zasięg od zwykłych kul i nie kruszy murów, jest przeznaczona co najwyżej na obiekty drewniane i piechotę, oraz na niszczenie machin oblężniczych wroga. Po uderzeniu w ziemię nie dość, że odbija się i koziołkuje jak zwykła kula przecinając zbrojnych, urywając im nogi, to po zatrzymaniu eksploduje, rozrywając ołowianą powłokę i śląc te odłamki przez ciała żywych.
Jest to jednak ryzykowny pocisk. Czasami eksploduje w lufie, czasami lont gaśnie, czasami wybucha od zbytnio przegrzanej lufy, której kanonierzy zapomnieli schłodzić. Trzeba niezwykle uważać.

Kule łańcuchowe podobnie do kartaczy, to amunicja bliskiego starcia. Ma większy zasięg i jest przeznaczona raczej dla wycinania piechoty, choć nie pokrywa tak rozległego terytorium co kartacze. Początkowo wynaleziona na potrzeby marynarki, służąca do ścinania masztów i dziurawienia poszycia, znalazła w końcu zastosowanie w wojsku lądowym. Czym jest kula łańcuchowa? To zwykła ołowiana kula przecięta na pół i połączona łańcuchem około półtora metrowym. Po wystrzeleniu z lufy rozpina się i zaczyna wirować lecąc tuż nad ziemią i ścinając wszystko na swej drodze. Bardzo przydatna w walce w cieśninach i wąskich ulicach, tam gdzie wróg musi skupić siły. Ponadto! Zakładając, że kartacze wystrzelone ze skromniejszego działa pokryją jakieś pięćdziesiąt metrów terenu, kula łańcuchowa przemierzy nawet sto do dwustu metrów, nie zatrzymując się, przecinając ludzi jakby byli zrobieni z masła. Kartacze w przykładowej cieśninie skosiłyby może kilka najbliższych szeregów i mnóstwo posiałoby gdzieś na boku, zaś kula łańcuchowa poleciałaby prosto, tnąc i tnąc póki łańcuch wytrzymuje. Amunicja to diabelnie krwawa i niektórzy rzeczą, jakoby używanie jej przeciw istotom żywym było nieludzkim okrucieństwem. Mówi się jednak, że nic tak nie łamie morale jak zobaczenie oddziału swoich zmasakrowanych przez właśnie kulę łańcuchową.

Kule Fragmentaryczne, zwane też szrapnele, to podobne do bomb, choć słane głównie przez cięższe i większe działa, to yest kolubryny i podwójne kolubryny. Mają cieńsze ścianki i zabierają dużo prochu, mocno ściśniętego. Zaś między prochem, a ściankami - cała masa kul muszkietowych. Mają unikatowy system odpalania. Mało który pocisk przypomina kulę, doczepia się doń tak zwany sabot drewnianą nakładkę izolującą kulę przed właściwą falą wybuchu w dziale. Sabot przenosi impet wystrzału na kulę, wypycha ją z lufy, a sam się rozpada. Wszystko dlatego, że kula sama w sobie ma zbyt cienkie ściany by wytrzymać taki gorąc. Bez sabotów eksplodowałaby w lufie. Ale przejdźmy do opisu działania. W kulę wkręcona jest specjalna śruba, gruba i z dziurą wewnątrz. W tej dziurze znajduje się otwórna specjalny lont - upakowany w natłuszczanym sznurze, tak by żadne niechciane iskry nie przyspieszyły detonacji. Im bardziej śrubę się dokręci - tym krótszy lont się włoży, a zatem szybciej pocisk zdetonuje, im bardziej śrubę się wykręci - tym dłuższy lont się włoży i więcej czasu minie do detonacji. Wszystko po to, by połączyć zamierzony czas, z umiejętnościami kanonierów, którzy wiedzą w ile sekund i gdzie dotrze pocisk. Wystrzeliwuje się go specjalnie wyżej, tak by w momencie eksplozji nie leżał na ziemi, lecz nadal był nad głowami wrogiego oddziału. Pocisk wtedy wybucha, zalewając wroga setkami kul. Jest to broń niebywale efektywna, ponieważ między wrogiem, a kulą nie ma żadnych przeszkód. Gdy mowa o zwykłej bombie na przykład haubicznej, to każda z kulek odpalona z ziemi, ugrzęźnie w ciele kolegi z oddziału i już dalej najprawdopodobniej nie poleci. Szrapnele są jak kropidła i zraszają wszystko z najwrażliwszej strony. Są to jednak pociski bardzo niebezpieczne i wymagają naprawdę wprawnych kanonierów. Ich ładowanie wymaga wyliczeń, a strzelanie precyzji. Jednakże! Poprawnie oddana salwa, z dajmy na to, podwójnej kolubryny, co oznacza Kulę Fragmentaryczną o dużej masie, może za sobą nieść śmierć całego oddziału. Są także z historii znane takie ciekawostki.
Do czego najlepiej używać kul fragmentarycznych? Do rozpraszania oddziałów. Gdy tylko zobaczą nad głowami pojawiające się znikąd czarne obłoki, tacy szturmujący zbrojni, będą musieli się rozejść. Dobry dowódca winien podobny oręż użyć przykładowo przeciw pikinierom i halabardnikom, którzy chcą zagrodzić drogę jeździe. Jeden, trzy pociski, i już pikinierzy rozpierzchną się ze strachu.

Haubica, używa zgoła inaczej skonstruowanej amunicyji, bardziej przydatnej w statecznych starciach, as te amunicyje chciałbym opisać.

Bomba Haubiczna przeciwieństwie do zwykłej bomby, jest naturalnie większa, masywniejsza i wypchana kartaczami. Podobnie do Kuli Fragmentarycznej niesie ze sobą ładunek rażący, lecz często są to pomniejsze, miniaturowe bomby. Ma znacznie większą moc, choć wiele nie różni się od tego co ma czynić bomba kolumbrynowa. Ta siostra, o wielkiej masie ma służyć raczej do niszczenia budynków lub umocnień, także do rozgramiania pozycji artylerii. Gdy duża bomba wypchana mniejszymi eksploduje na szczycie reduty, gdzie dookoła działa, a z tyłu proch to katastrofa gwarantowana.

Bomba Zapalająca, w Kislevie zwana Czartnicą. Wygląda podobnie jak poprzedniczka choć miast kartaczy, jest wypchana świńskimi pęcherzami pełnymi nafty lub spirytusu, czy innego płynu spalającego się w dużej temperaturze. Takiej broni używa się w ostateczności, chcąc zmusić rywala do poddania. Celem są budynki cywilne za murami miasta, które od Czartnic zapalają się jakby z papieru zbudowane. Ma wystarczającą masę by spadając z nieba rozbić dachówki, prawdopodobnie przejść przez drewniane podłogi kamienic i chatek i wybuchnąć na parterze okrywając wszystkie ściany lepką, palną cieczą, włącznie z mieszkańcami.

To wszystko Drogi Czytelniku o amunicyjach i dział rodzajach, jednak na koniec dodam przykład działa ładowania i ochędóstwa. Wszak krótka ta książeczka jest podręcznikiem do artylerii.

Otóż do działa wpierw ładujemy kisze z prochem, to yest proch upchany w papier.Lepiej mieć wiele tak przygotowanych ładunków, niż potem samemu łyżką odmierzać ile załadować trzeba. Potem kule ładujemy i do tego przybitkę. Przybitkę można ze wszystkiego zrobić. Papieru, starych szmat, a w razie braków z trawy lub siana. Wszystkie te warstwy należy dobrze ubijakiem ubić, tak by najmniejszych nawet odległości między nimi nie było. Potem przekłuć należy zapał, przy okazji przebijając kiszkę i sprawiając, że proch się wysypuje. Na panewkę gdzie się zapał znajduje nasypać drobnego prochu. Potem odmierzyć przy pomocy odpowiednich narzędzi siłę wiatru, odległość, armatę ustawić i od lontownika odpalić. Zatkać uszy i czekać. Jak działo już plunie, to wyciorem starannie wyczyścić i ponownie załadować. Jednak, gdy lufa ciepła się robi to chłodzić. Wodą, a jak tej nie ma to obsłudze kazać na działo naszczać, to też pomaga.
Teraz wszelako jeszcze rady.
Przy odpalaniu działa z tyłu nie stać. Armata po strzale w tył odjeżdża i gotowa zabić. Wszak pamiętam historię taką, że pewien Kislevski bojar, gdy, moda na wielkie armaty zapanowała, kazał sobie tak wielką armatę sprawić, że wszyscy bali się ją odpalić. Ze złości sam ją odpalił i stanął za armatą. Nie przeżył ów bojar i stał się przestrogą dla puszkarzy-amatorów.
Sprawa druga o bezpieczeństwie. Przy ubijaniu i czyszczeniu do armaty bokiem a nie en face. Może się tak zdarzyć, że proch samoistnie się zapali i głowę urwie. Stoi się bokiem a ubijak lub wycior czterema palcami się trzyma, bez kciuka.
Gdy armata wystrzelić nie chce, nie podchodzić. Czekać. Gdy przez jakiś czas nadal wystrzelić nie chce, odrobiny wody w zapał nalać, lecz nie za dużo, by lufy nie zalać. Potem odpowiednim korkociągiem kule wykręcić, proch wyjąć i załadować od nowa.
Co do stroju , wełny na sobie nie nosić. Gdy proch z panewki bryźnie na ubranie to zapala się doskonale, a nawet jeśli nic takiego się nie wydarzy, to proch latający w powietrzu po wystrzale jak nic do kurtki się przyczepi i wyglądać będziesz Miły Czytelniku jak kocmołuch. Dlatego najlepsze są skórzane kurty i fartuchy, tak samo rękawice. Skóra się nie pali i zapobiegnie to przykrym wypadkom.
Na koniec dodam co nieco o transporcie. Każda kompania artylerii winna mieć konie pociągowe i tyleż samo na zmianę. Nie powinno się też transportować działa na łożu, tylko na wozie. Łoże przy transporcie, pod ciężarem działa może się połamać i popsuć.
Co do kwestii zapłaty, puszkarze winni dostawać najwięcej, jako, że najmądrzejsi i najbardziej umiejętni. Mało nas, więc i odpowiednią ochronę winniśmy dostawać.
To już koniec Drogi Czytelniku. Mam nadzieje, że dowiedziałeś się wiele z tych kilkunastu stron mego dzieła.
_________________
Karta Postaci Dymitri Aleksandrow Irytovicz
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Reklama






Wysłany: Pon Sty 18, 2010 11:59    Temat postu:

Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Warhammer PBF Strona Główna -> O samej grze Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

Warhammer PBF  

To forum działa w systemie phorum.pl
Masz pomysł na forum? Załóż forum za darmo!
Forum narusza regulamin? Powiadom nas o tym!
Powered by Active24, phpBB © phpBB Group
Charcoal Theme by Zarron Media